Piękny wieczór. Prawdziwie letni. Siedzę na balkonie, delektuję się delikatnym ciepłem i odpoczywam po całym zabieganym dniu. Kiedy wpatruję się w pierwszą gwiazdę nad horyzontem, jedno wspomnienie z tego dnia kołacze mi się po głowie.
Stałam z Małą w kolejce do kasy w pobliskim markecie. Za nami mama z chłopcem około ośmioletnim. Chłopiec bardzo sympatyczny i grzeczny. Podniósł upuszczoną butelkę Małej i grzecznie zwracał się do swojej mamy. Wypakował na taśmę produkty. Na jednym z opakowań zobaczył Minionki.
-Mamo, a jak chcesz, to mogę ci powiedzieć imiona tych Minionków. To jest... - umilkł, widząc, że mam nie słucha.
-Mamo, a jak chcesz, to mogę ci nazwać te Minionki- znów spróbował nawiązać rozmowę, ale mama przerwała.
Chłopiec spróbował po raz trzeci, ale mam przerwała chłodno:
-Nie chcę!
Chłopiec zamilkł. Nie widziałam jego twarzy, ale wyobraziłam sobie, jak ja sama czułabym się na jego miejscu. Jakie by to było smutne, jakie bolesne, gdybym to ja próbowała nawiązać rozmowę z ważną dla mnie, bliską osobą i zostałabym tak zlekceważona.
Ależ szanowna Mamo z marketu, ja rozumiem, że Minionki nie są szalenie interesującym tematem do rozmowy. Dla ciebie. Bo jak widać, były interesujące dla twojego syna. Rozumiem, ze mogłaś być zmęczona, mogłaś mieć zły dzień. Może spotkało cię coś przykrego, albo bolała cię głowa. Może... Ale droga Mamo, czy zwróciłabyś się tak do swojego szefa lub wykładowcy? Nie, raczej nie. Nawet po ciężkim dniu. Dlaczego? Bo to ważne osoby, bo to ludzie, których szanujesz. Mamo, a czy Twoje dziecko nie jest ważne i godne szacunku? Czy nie chcesz nauczyć swojego synka, że jest godny tego, aby go wysłuchać?
Droga Mamo, Twój syn będzie kiedyś dorosły. Nie wiadomo kim zostanie. Może murarzem, a może naukowcem. Niezależnie od tego, kim będzie, pewnie chciałabyś, aby czuł si dobrze w zespole. Aby znał swoją wartość i był asertywny. Aby dużo osiągną, daleko zaszedł. Aby koledzy w brygadzie liczyli się z jego zdaniem, albo żeby umiał wygłosić porywający referat dla sześciuset ludzi. Żeby czuł się pewnie w relacji z żoną i na tej pewności budował stabilną, dojrzałą więź. Pewnie tego chcesz, droga Mamo. Jak każda kochająca matka. Czy wiesz, że droga do tego zaczyna się już teraz? A właściwie już dawno się zaczęła. Wtedy, gdy jako noworodek zawołał Cię po raz pierwszy. Gdy leżał zupełnie bezradny, nie potrafiąc samodzielnie nawet podnieść głowy. Zawołał Cię z bezgraniczną ufnością, że przyjdziesz, że jego potrzeby są dla Ciebie ważne i zostaną zaspokojone.
Droga Mamo, okazuj swojemu dziecku, że go słuchasz, że jest dla Ciebie ważne i godne szacunku. Nawet gdy mówi o "nudnych" Minionkach. Dla niego nie są nudne.
Oczywiście nie chodzi o to, by wychować krnąbrnego samoluba, który oczekuje, że rzucisz wszystko na każde jego zawołanie. Nie. Nie trzeba rzucać wszystkiego, nie trzeba zawsze mieć ochoty na rozmowę. Ale można to wyrazić z szacunkiem.
"Kochanie, to bardzo ciekawe, ale teraz boli mnie głowa. Może opowiesz mi później?"
"Synku, teraz jestem bardzo zajęta i nie mogę tego przerwać. Czy możemy pogadać za dziesięć minut?"
Trudne? Nie, wystarczy poćwiczyć.
A tak na koniec, droga Mamo, czy oglądałaś te Minionki? Bo wiesz, to są takie stworzonka, bardzo sympatyczne i zabawne, których życiowym celem jest służyć najbardziej złej istocie na ziemi. Hmm, kiepski przykład do naśladowania dla dziecka. Która mam chciałaby, aby jej dziecko uważało służenie złu za coś fajnego, ręka do góry! No jakoś nie widzę lasu rąk ;)
Mamo, miałaś dziś okazję, by o tym ze swoim dzieckiem porozmawiać. Tak zwyczajnie, bez moralizowania, prawienia kazań. Ot tak, naturalnie, bo po prostu nadarzyła się okazja. A Ty, droga Mamo tę okazję zmarnowałaś. Szkoda.
Ale nie bądźmy pesymistami :) Na szczęście jutro też jest dzień. Nowy dzień, w którym wiele można naprawić. I można zacząć słuchać swojego dziecka. Tak, wiem, że czasami nie jest łatwo. Głowa boli, nogi bolą, trzeba ugotować obiad, umyć podłogę, powiesić pranie, zetrzeć kurze, zoptymalizować mężonową stronę. A Mała co chwila podbiega do mnie i pyta z zachwytem "idziś? idziś?" (widzisz? widzisz?). Ale warto zatrzymać się, ukucnąć i z uśmiechem powiedzieć "Widzę, to jest zielony klocek".
Drogie Mamy, jeśli tu jesteście, jeśli to czytacie, to podzielcie się tym, jak Wam idzie słuchanie i odnoszenie się z szacunkiem do swoich dzieci. Może i mnie to pomoże w komunikacji z Małą. A na pewno mnie ubogaci. Z góry dziękuję za takie głosy.
Dobranoc :)